Pierniki to coś, bez czego nie wyobrażam sobie Świąt. Dlatego już na dobry miesiąc przed nimi, aby ciastka zdążyły "dojrzeć", wypiekam pierniczki i lukruję je partiami. Ciężko inaczej przy "przemysłowej" produkcji ciastek, ale korzenny aromat i smak pierników wynagradzają wszystko :)
Z podanej ilości składników otrzymałam ok. 4kg surowego ciasta.
Do mieszania i zagniatania najlepiej użyć emaliowanej miednicy. Do momentu wygniatania, ciasto wyrabiamy tłuczkiem do ucierania ciasta (kulą, buławą czy jak to nazywacie).
Pieczenie - pojedyncza blacha ciastek - termoobieg, 170 stopni Celsjusza, 12 minut.
Do przechowywania pierników najlepiej przygotować sobie szczelne zamykane pojemniki lub puszki - na taką ilość gotowych ciastek potrzeba pojemników o łącznej pojemności ok. 11 litrów.
Ciastka powinny poleżeć ok. 3-4 tygodni przed konsumpcją, ponieważ wystudzone mocno twardnieją, dopiero leżakowanie je "rozmiękcza".
Składniki:
- 300g margaryny
- 260g cukru (najlepiej użyć drobnego)
- 3 całe jajka
- 3 żółtka (białka zostawiamy, przydadzą się do przygotowania lukru)
- 680g (2 słoiczki) przyprawy do piernika w płynie
- 4 łyżki wody
- 2 łyżki miodu
- 2 łyżki powideł śliwkowych
- 2-3 łyżki kakao (w zależności od tego, jak ciemne/intensywne ciastka chcemy uzyskać)
- 1 łyżka całych goździków (można zastąpić mielonymi)
- 1 łyżeczka ziarenek anyżu (można zastąpić mielonym)
- 1 łyżeczka mielonego imbiru
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu
- 0,5 łyżeczki mielonego pieprzu czarnego
- 1,5 łyżeczki sody
- 1,5 łyżeczki amoniaku
- ok. 150ml (pół kubka) rodzynek
- 2 garście orzechów włoskich
- 3kg mąki (typ dowolny, użyłam 405, ilość mąki podana "z górką", do ciasta wchodzi ok. 2,5kg mąki, trochę do podsypania, reszta to zapas, jeśli ciasto jest zbyt wilgotne i trzeba trochę więcej mąki podsypać i dognieść, żeby było elastyczne i nie kleiło się do rąk)
Wykonanie:
- Rodzynki wsypujemy do kubka, zalewamy gorącą wodą (ok. 1cm ponad poziom rodzynek), mieszamy łyżeczką. Odstawiamy.
- Orzechy rozdrabniamy - w moździerzu, tłuczkiem - ważne, aby otrzymać nie za duże kawałki (3-4 mm max), ale też nie zrobić z nich mączki. Odstawiamy.
- Goździki i anyż mielimy w młynku. Odstawiamy.
- W miednicy umieszczamy margarynę i cukier. Ucieramy na puszystą masę, starając się, jak najbardziej rozpuścić cukier. Co jakiś czas zgarniamy nadmiar masy z brzegów naczynia do środka.
- Do masy dodajemy pojedynczo żółtka oraz całe jajka. Każde pojedynczo "wkręcamy w masę", do uzyskania jednolitej konsystencji. Co jakiś czas zgarniamy nadmiar masy z brzegów naczynia do środka.
- Dodajemy pojedynczo przyprawy do piernika - najpierw wylewamy zawartość słoiczka, potem do słoików wlewamy po 2 łyżki wody, zakręcamy słoiki, energicznie potrząsając, wymywamy wodą pozostałości przyprawy ze szkła (potrafi zostać dużo osadu, szczególnie na dnie) i wlewamy do masy. Mieszamy.
- Odsączamy rodzynki.
- Dodajemy do masy po kolei, powoli: miód, powidła, kakao, przyprawy, sodę i amoniak, orzechy oraz rodzynki. Mieszamy do połączenia składników.
- Partiami dodajemy mąkę. Tak długo, jak to możliwe mieszamy nadal tłuczkiem do ciasta, a gdy masa staje się zbyt gęsta - zagniatamy ręcznie, do uzyskania elastycznej i nieprzyklejającej się do rąk masy. Powinniśmy wykorzystać ok. 2,5kg mąki, im więcej mąki wgnieciemy, tym ciastka będą twardsze, ale jeśli ciasto jest zbyt wilgotne - podsypujemy i dodajemy tyle, by uzyskać pożądaną konsystencję.
- Przygotowujemy dwie duże płaskie blachy, wykładając je papierem do pieczenia.
- Ciasto partiami wałkujemy na lekko osypanej mąką stolnicy na grubość ok. 3-4mm (tak, aby się nie rozrywało, gdy dojdziemy do poziomu grubości bakalii) i wycinamy ciastka.
- Ciastka układamy na blaszce, z zachowaniem minimum 0,5cm odstępu między ciastkami - one jeszcze podrosną w trakcie pieczenia.
- Blachy wkładamy pojedynczo do piekarnika nagrzanego do 170 stopni Celsjusza, termoobieg, na 12 minut.
- Ciastka zdejmujemy i studzimy na kratce. Blachę studzimy, by na zimną wyłożyć kolejną porcję ciastek do upieczenia.
- Wystudzone pierniki przekładamy do szczelnych pojemników (polecam puszki). W takich pojemnikach mogą leżeć nawet w temperaturze pokojowej.
- W zależności od upodobań - lukrujemy lub pozostawiamy w takiej formie.
- Ciastka można jeść od razu, jednak są smaczniejsze, gdy poleżą minimum 3 tygodnie.